Domek drewniany dla dzieci #2

Domek drewniany dla dzieci #2

W poprzednim poście pokazywałam wnętrze domku, który został urządzony dla dziewczynek, ale z zewnątrz wygląda już uniwersalnie, więc druga część z pewnością zainteresuje również rodziców chłopców ;)

Dzisiejszy post jest bardziej techniczny, będzie dużo zdjęć, mało gadania, bo właściwie opis to głównie wymiary i rodzaje materiałów jakich użyliśmy do budowy i renowacji.

Jak już wspominałam wcześniej plac zabaw był budowany ok. 7-8 lat temu, a większość elementów wykorzystanych do jego konstrukcji to pozostałości po budowie domu. W tym roku plac zabaw, a w tym również domek zostały odnowione (wymiana podłogi w domku, malowanie całej konstrukcji, nowe okiennice i drzwi).


Lista materiałów użytych do budowy placu zabaw:
- filary domku + belka huśtawki - belki 14x14
- piaskownica - belki 17x5
- podpory belki huśtawek - belki 14x7
- ściany - podbitka drewniana
- podłoga - deska podłogowa 25mm
- konstrukcja dachu - belki drewniane, płyta OSB
- pokrycie dachu - gont bitumiczny
- okno dachowe - plexi
- okno i drzwi - drzwiczki ażurowe drewniane
- farba - emalia ftalowa Dekoral (Emakol Strong) biała, kolor szary i grafit przy użyciu barwnika czarnego Śnieżka




 

Na poniższym zdjęciu podaję najważniejsze wymiary placu zabaw:

 
 
 
 
 
 

Mam nadzieję, że post okaże się dla Was przydatny. W razie pytań piszcie, postaram się odpowiadać na bieżąco choć może z lekkim opóźnieniem, bo przebywamy obecnie na urlopie ;)

Na koniec jeszcze ogromnie chciałabym Wam podziękować za tak wspaniałe przyjęcie wnętrza naszego domku, jest nam ogromnie miło! A ja muszę Wam się przyznać, że sama nie spodziewałam się, że domek wzbudzi tak wielkie zainteresowanie i tyle pozytywnych opinii!

DZIĘKUJĘ OGROMNIE!
Pozdrawiam ciepło
Iza


Domek drewniany dla dziewczynek #1

Domek drewniany dla dziewczynek #1


Niewątpliwie jest to jeden z najbardziej wyczekiwanych projektów tego lata. Miałam zaczekać z publikacją posta do czasu aż wszystko z zewnątrz będzie dopięte na ostatni guzik, ale widzę po reakcjach na FB oraz IG, że chcielibyście zobaczyć więcej. Postanowiłam więc podzielić temat na dwie części i tak w dzisiejszym poście będzie o wnętrzu domku, a w drugiej części skupię się na konstrukcji całego placu zabaw, napiszę o farbach i wymiarach całej budowli.

Zacznę może od opowieści, bo to bardzo sentymentalna i ważna dla nas historia. Plac zabaw, który składa się z huśtawek, drabinki, piaskownicy oraz domku "na drzewie" został w całości wykonany przez męża ok. 7-8 lat temu jeszcze przed wprowadzinami (nie zapisaliśmy sobie daty i nie pamiętamy dokładnie). Większość elementów drewnianych wykorzystanych do budowli to pozostałości po budowie domu. Nie mieliśmy wtedy pieniędzy, aby kupić nowe, więc trzeba było starać się podwójnie aby z tych wszystkich bali, desek i kawałków drewna powstało coś użytecznego. Setki godzin, wylanego potu i zarwanych nocy, ale radość i satysfakcja bezcenne!

Po latach użytkowania podłoga początkowo wykonana z płyty OSB odmówiła posłuszeństwa, a i cała konstrukcja wymagała renowacji, więc korzystając z okazji wkroczyłam z wizją pięknego, sielskiego i przytulnego gniazdka dla naszych księżniczek ;) Wcześniej domek i cała konstrukcja były w kolorze drewna pomalowanego drewnochronem.


Jak widać na zdjęciach domek ma nawet okno dachowe (wykonane z plexi), więc poza bogatszą "architekturą" ;) jest w nim również więcej światła. 

Do siedziska były trzy podejścia. Ja chciałam koniecznie paletę, a nawet dwie, uparłam się jak nic i sądziłam, że tak będzie najlepiej, jednak okazało się, że paleta jest trochę za duża do materaca. Nie wyglądało to nawet źle, ale mąż stwierdził, że wykona taki "podest" podobny do palety ale na wymiar pod materac.

A skąd materac? I tutaj właśnie z pomocą przychodzą rzeczy, które czasami jednak zostawiamy na strychu z myślą o ponownym wykorzystaniu. Macie może materace z łóżeczek Waszych pociech? My mieliśmy aż 3 sztuki, bo do łóżeczka turystycznego dorabialiśmy specjalnie na wymiar. Dwa w stanie prawie idealnym, a jeden w trochę gorszym. 

Nie dość, że jeden z nich jest teraz idealnym siedziskiem to jeszcze wyobraźcie sobie, że trzy rozłożone obok siebie na podłodze pozwoliły całej trójce (dziewczynki + tata) spać w nocy z piątku na sobotę w domku! Tak, tak, serio choć wcale tego nie planowaliśmy, ale kiedy skończyliśmy wieszać ostatnie obrazki i wieszaczki i wszystko zdawało się być na swoim miejscu, siedzieliśmy sobie do późnego wieczora w tych sielskich klimatach, sami nie wierząc, że się w końcu udało i że tak fajnie wyszło, dziewczynki oznajmiły, że nie idą do domu, bo chcą tu spać ;)


Ale o siedzisku miało być. Drugie podejście to ułożone jeden na drugim materace, też OK, ale rozjeżdżały się trochę, poza tym pod spodem miejsce niewykorzystane. Wersja docelowa przeszła moje oczekiwania i jestem z niej bardzo zadowolona, bo pod spodem wsunęłam jeszcze dwa kosze, w których dodatkowo można trzymać zabawki i inne przydasie.


Dekoracje do tego domku zbierałam już od półtora roku, gromadziłam wszystko w jednym miejscu a w głowie snułam plany :) 

Jest też miejsce na kosz na śmieci i miotełkę (trochę ją zakamuflowałam ;)). Girlandy z serduszek szyłam do pokojów dziewcznek już dawno, ale kiedy przestały już nam służyć w domu, tutaj jedna z nich świetnie się wpasowała. Podobnie było z dywanikami. Zresztą wszystkie przedmioty tutaj są przyniesione z domu, czekały na swój czas. Kosz, w którym są kocyki jest trochę zniszczony, ale właśnie do takich celów się nadaje. Niebieski kocyk to kołderka z łóżeczka Alicji ;) Pojemniki na kredki kiedyś wisiały w kuchni, a teraz spełniają inną rolę nad stolikiem w domku. I tak można by pisać o prawie każdym przedmiocie tutaj.



Stolik jest składany, dzięki czemu można tutaj dodatkowo rozłożyć kocyk (spać ;)) albo po prostu bawić się na podłodze. 



Jest też sporo półeczek, na których można ustawiać zarówno dekoracje, jak i zabawki, gazetki, przybory, gry i wszelkie inne rzeczy, jakie tylko dzieciom przyjdą do głowy. Jest i chustecznik od Cioci Klaudii, kalendarz i kwiatuszki od Cioci Kasi, pojemniczki i miseczki od Cioci Madzi oraz latarenki od Cioci Beatki, woreczek od Ani blogowej koleżanki i drugi woreczek, który wygrałam w Candy u Grodzi ...  Zapomniałabym jeszcze o owocach i kwiatach z ogródka!




Te drzwiczki uwielbiam w różnych wydaniach, ale to już wiecie ;)



No i co ja Wam Kochani będę opowiadać? Po prostu jest cudnie! I nawet mąż zachwycony, a ja najchętniej tylko tu bym siedziała ;) W sobotę gotowanie czekało, ogórki wołały, żeby je zebrać, sprzątanie zaplanowane, a i porzeczki miałam obrać, a ja wciąż do domku i do domku, a jeszcze coś przestawiłam, a jeszcze dodałam, posiedziałam, podumałam, oko nacieszyłam! A wczoraj (bo już pierwsza na zegarze) po pracy co zrobiłam, no co? Asia jadła sobie pomidorówkę, chrupki wcinała, borówki z krzaczka też, a potem grałyśmy w monopol i w wojnę i fajnie było ...

Ale to już naprawdę koniec na dzisiaj, bo rano jadę do pracy, urlop dopiero za kilka dni. 

Ściskam mocno
Iza
Kinkiety w stylu skandynawskim

Kinkiety w stylu skandynawskim

Czas pędzi nieubłaganie, codziennie mam plan, żeby wieczorem zasiąść do bloga ale zmęczenie nie pozwala, dzisiaj się zawzięłam! Będzie znowu o lampach, nie mylicie się - ZNOWU o lampach ;), ale spokojnie, nie zmieniam zawodu, nic z tych rzeczy ;) Tak się po prostu złożyło, że w krótkim okresie czasu udało mi się wpaść na pomysł dwóch różnych lamp. Poprzednia druciana była z kosza na śmieci, a tym razem padło na kinkiety.

"Potrzeba matką wynalazku" ;) W sumie to by się częściowo zgadzało, bo w potrzebie byłam i to pilnej, bo kinkiety w salonie zupełnie nie pasowały mi do reszty i koniecznie chciałam je wymienić na proste, oszczędne w formie, skandynawskie. Wynalazek to znowu nie taki wielki, ale muszę przyznać, że efekt bardzo mi się podoba!

Zanim przejdę do konkretów chciałabym jeszcze wspomnieć skąd w ogóle pomysł na takie właśnie kinkiety, otóż jak już zapewne wiecie uwielbiam lampy z Zorki Factory, co tu dużo gadać, mogłabym je mieć dosłownie wszystkie! A kolekcję kinkietów już posiadam całkiem pokaźną w ilości sztuk 5 :) Ostatnio w ofercie pojawiły się kinkiety z elementem drewna i czarnego metalu i od razu zdobyły moje serce, jednak jak to ze mną bywa, zawsze muszę odczekać, zastanowić się, pomyśleć na każdy możliwy sposób, czy na pewno itd. To już też wiecie ;) Kiedy w końcu zdecydowałam, że chcę je na pewno, napisałam do Zorkiego, ale sprawa nie była prosta, bo ja potrzebowałam 2 sztuki (a gotowa była tylko jedna) i koniecznie chciałam je mieć na ubiegły piątek ;) Wymagająca baba ze mnie co? Nie było możliwości wykonania drugiej w tak krótkim czasie, ale ten model tak mnie zainspirował, że jakimś trafem wpadł mi dość fajny (tak myślę) pomysł do głowy ...

Prawdopodbnie nie doszłoby do realizacji gdyby nie fakt, że jakiś czas temu (już sama naprawdę nie pamiętam kiedy) dorwałam na stoisku sprzedaży okazyjnej w Ikea reflektory Hektar częściowo rozmontowane i nawet trochę porysowane co mi odpowiadało jeszcze bardziej ;) Drapnęłam wszystkie 5 sztuk z myślą o sypialni, ale niezależnie od tego i tak już wtedy wiedziałam, że na pewno mi się przydadzą ;)


Od razu wyjaśniam, że naszych kinkietów nie da się porównać z modelami Zorkiego, moje materiały nie są z odzysku, to raczej takie półśrodki, ale i tak dziękuję Zorkiemu, że mnie zainspirował do działania!

 http://www.showroom.decostyl.pl/index.php/Sklep-Internetowy/vmchk/MyZorki-Design/824-Kinkiet-Industrialny-Loft-Office-Wood-517.html
W sumie kinkietów mamy 3 sztuki, dwie do salonu, jedna do aneksu kominkowego. Te w salonie mają schowane kable w ścianie, bo tam były już instalacje, a ta w aneksie ma cały kabel na wierzchu czyli industrial pełną gębą ;)




Co jest potrzebne aby wykonać takie kinkiety? Lista wraz z cenami i linkami do sklepów poniżej:

1. Klosz - ja użyłam Hektar, Ikea, 60 zł (ja kupiłam za 40 zł)
2. Drewniany wspornik - Ekby, Ikea, 6 zł
3. Kabel w oplocie - ja użyłam Sekond, Ikea, 16 zł (kabel ma długość 1,8m, na trzy kinkiety użyliśmy 2 oprawki, takie kable na metry można również kupić np. na allegro)

We wsporniku trzeba nawiercić większe otwory, aby można było przeciągnąć kabel. Można to zrobić w taki sposób jak u nas albo inaczej (tutaj już jak się komu podoba, możliwości jest kilka), sam reflektor też można przymocować inaczej np. od czoła w poziomie, u nas odkręcona jest też część metalowa, do której przymocowany jest ruchomy klosz). Muszę tutaj oczywiście koniecznie wspomnieć, że lampy wykonywał i podłączał mąż, któremu jestem za to bardzo wdzięczna :)




źródło: www.ikea.pl

A poniżej przedstawiam już kinkiety w szerokich kadrach w salonie i aneksie kominkowym.









A co u nas? Dużo się dzieje, mam Wam tyle do pokazania, postaram się to nadrobić, niedługo urlop więc może wieczorami będę do Was pisać ;) Kończymy też duży projekt tego lata czyli renowację domku drewnianego dla dziewczynek, pokazałam już trochę na Instagramie. Zaglądajcie tam, bo z wyprzedzeniem możecie śledzić o czym będą następne posty ;) 

Ściskam
Iza


Druciana lampa z kosza na śmieci

Druciana lampa z kosza na śmieci

czyli z cyklu "czego też baba nie wymyśli" ...

O tym, że kocham druciaki nie muszę już pisać, każde wpadają mi w oko i okrągłe, i kanciaste, i czarne, i szare, dosłownie każde bez wyjątku! Duże kosze są wspaniałe, można w nich przechowywać przeróżne rzeczy, służą jako dekoracja a nawet stolik. Kiedy kilka tygodni temu wypatrzyłam te kosze w Jysk wiedziałam, że pewnie u nas zawitają ;)

Jeden trafił z prędkością błyskawicy, można go zobaczyć tutaj a kolejny całkiem niedawno jednak w zupełnie innej roli niż zakładałam! Planowałam, że użyję go do przechowywania lub jako stolik (dorobię drewniany blat) ale okazało się, że jest dość mały i raczej na stolik się nie nadaje przynajmniej do naszych dość dużych wnętrz.

Tak się właśnie składało, że do aneksu z kominkiem od dawna chciałam nową lampę, ale nie uśmiechało mi się wydawać na nią dużej kwoty. Widziałam tutaj czarną lampę drucianą, najlepiej w stylu loft. Oglądałam przepiękne okazy ale wciąż nie byłam zdecydowana poza tym jak to na blogerkę przystało, zastanawiałam się czy może uda mi się coś wymyśleć, zrobić samodzielnie, chciałam mieć coś swojego, innego, niepowtarzalnego no i padło na kosz na śmieci a co ;)


Dlaczego kosz na śmieci? Bo właśnie tak ten produkt jest nazwany w sklepie, w którym go kupiłam. Mało brakowało a nie wyświetliłby się na liście wyszukiwania ;)

Do samodzielnego wykonania lampy potrzebne są 3 elementy (lista poniżej) a do skręcenia ich ze sobą należy jeszcze wywiercić otwór w dnie kosza. Otwór w tym przypadku powinien mieć średnicę 4cm. Proste? Jak drut no może trochę pogięty jednak ;)

Lista zakupów wraz z cenami oraz linkami do sklepów:

1. Klosz - kosz na śmieci Kontor, Jysk - 50 zł (w promocji)
2. Oprawka z kablem - Sekond, Ikea - 16 zł
3. Żarówka - Ledare, Ikea - 50 zł (ja użyłam akurat takiej)


Koszt lampy (nie licząc żarówki, bo lampy są zawsze sprzedawane osobno) zamyka się w kwocie 66 zł co mnie bardzo cieszy, a efekt bardzo mi odpowiada szczególnie, że lampy to akurat jedne z tych elementów, które chciałoby się co jakiś czas wymienić.


Nowa lampa ożywiła wnętrze, a dodatkowo zdecydowanie bardziej wpasowała się w obecnie panujący u nas klimat. Jak widzicie nadal dodaję elementy w czerni i coraz bardziej się cieszę, że w końcu się do niej przekonałam. Teraz dopiero widzę jak nabierają wyrazistości i klimatu.







Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia uda mi się nadrobić zaległości blogowe i pokazać Wam więcej ostatnich projektów. Jeśli jesteście ciekawi co robię i nad czym pracuję to na bieżąco staram się pokazywać choć trochę na Instagramie, możecie mnie znaleźć tutaj.

Iza
 
Copyright © lifespace(r) , Blogger