Perfumy dla domu

Perfumy dla domu

No właśnie Moi Drodzy, czy zastanawialiście się kiedyś nad takim rozwiązaniem? Bo ja szczerze przyznaję, że nie szukałam wcale takich ofert, nie sprawdzałam możliwości, a tak naprawdę nie miałam nawet pojęcia o tym, że są przepiękne zapachy, które możemy wykorzystywać w naszych domach za pomocą lamp zapachowych.

Prawdopodobnie gdyby nie współpraca z marką Rosenthal, nadal moja wiedza w tym temacie byłaby uboga, ale postanowiłam, że jednak spróbuję "z czym to się je" szczególnie, że kuchnia w naszym domu jest otwarta na jadalnię i salon, przez co zapachy kuchenne roznoszą się po całym domu. Ma to oczywiście swoje plusy, bo przecież woń pysznych potraw jest przyjemna dla nas, przywołuje wspomnienia babcinych wypieków (o ile pieczenie wychodzi nam tak dobrze), wprowadza nas często w bardzo dobry nastrój i dodaje ciepła domowego ogniska, ale nie zawsze jest tak kolorowo ...

Jest też druga strona medalu i już np. niekoniecznie chcemy aby cały dom pachniał nam gotowaną kapuchą czy przypalonym mlekiem ;) A kiedy wyprawiamy przyjęcie lub zapraszamy gości na małą posiadówę, chcemy przecież aby w naszym domu było świeżo i przyjemnie, szczególnie latem kiedy upał, duchota i wilgoć dość znacząco wpływają na nasze samopoczucie.

Z tych właśnie powodów postanowiłam przyjąć propozycję wypróbowania takiej lampy w naszym domu. Wybrałam model, który doskonale wpasowuje się w klimat naszych wnętrz.


Lampe Berger Paris bo o niej mowa, ta na zdjęciu to model 'Milk czarna', prawda, że wpisuje się w klimat naszych wnętrz? W ofercie dostępnych jest wiele wzorów i kolorów, ale ten wydał się najlepszy z możliwych, a jaki wybrałam zapach?

Tutaj było już znacznie gorzej, bo miałam wiele typów, jednak na początek jako, że mamy lato, postanowiłam spróbować zapachu 'Oceaniczna bryza'.

Wszystkie modele lamp oraz olejków i akcesoriów do lamp można oglądać i kupować na stronie www.lampeberger.com.pl lub w salonach Rosenthal w całej Polsce.


Odbiór zapachu przez nas to odczucie bardzo subiektywne i potwierdziło się to również w naszym przypadku. Po uruchomieniu lampy od razu poczułam różnicę, ale trzeba tutaj zaznaczyć, że co jak co, ale nochal to ja mam, wzrok troszkę nadszarpnięty, ale węch i słuch wytężone aż za bardzo. Lampa stoi w salonie i zapach roznosi się po całym domu, najwięcej na dole, ale ja czuję również na górze ;) Dziewczynki też czują zapach i raczej Im w żaden sposób nie przeszkadza i nie drażni, bo nie narzekają i nie mówią na ten temat, stwierdziły, że ładny. Mąż czuł już znacznie mniej od nas. W zasadzie przyznał, że gdybyśmy Mu nie powiedziały, że lampa jest uruchomiona to nic by nie poczuł ;) no ale faceci tak mają (inna planeta ;)).

Zapach zneutralizował kuchenne zapachy, nawet takie pomieszane jak obiad, ciasto z truskawkami i domowe dżemy z truskawek chociaż to głównie mój odbiór, bo niestety na tak dokładne opinie nie mogłam już liczyć od moich domowników. Jeśli chodzi o wydajność to tutaj niestety na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie tego ocenić, bo lampę mamy dopiero od niedawna, a też nie używamy jej codziennie.


Trzeba przyznać, że taka lampa to produkt luksusowy (moim zdaniem) i zapewne sama nie pomyślałabym, żeby go sobie tak po prostu nabyć, bo zawsze są ważniejsze wydatki, jednak to doskonały pomysł na fajny i ciekawy, a zarazem praktyczny prezent na przeróżne okazje.



Wiedzę na temat poszczególnych nut zapachowych, które znajdują się w olejkach można poszerzyć zaglądając na Rosenthalblog gdzie od kilku dni seria postów o zapachach link tutaj.  

Dodatkowo można wygrać lampę i esencję od Lampe Berger Paris, wystarczy tylko zostawić swój komentarz pod jednym z postów zapachowych ;)

Na zakończenie wrzucam jeszcze kolaż ze zdjęciami z naszej ubiegłorocznej altany, bo przecież skoro wybrałam zapach letni i morski to chyba choć trochę uda mi się wirtualnie tego zapachu Wam przekazać właśnie poprzez te zdjęcia.



Pozdrawiam ciepło
Iza


Lampa i esencja zapachowa - www.lampeberger.com.pl





Galeria na ścianie w salonie

Galeria na ścianie w salonie


Kilka tygodni temu pytałam Was tutaj o zdanie w tym temacie. Pusta ściana w salonie jakoś do mnie nie przemawiała i choć było jaśniej dzięki bieli to nadal byłam przekonana, że to właśnie galeria, którą sobie w głowie uradziłam, powinna się tu pojawić. 

Zainspirowałam się pewnym zdjęciem, chciałam, żeby było biało-czarno-szaro z dodatkiem drewna. Elementy tej galerii zbierałam miesiącami i powoli przygotowywałam się do tego projektu ale w głowie był tylko zarys, coś widziałam, ale nie miałam konkretnego pomysłu jak to rozwiesić. W ubiegłą sobotę przyszedł ten dzień, kiedy poczułam, że powinno sie udać, rozłożyłam wszystko na podłodze, przymierzałam, kombinowałam biegając od prania do gotowania, mieszając w międzyczasie pyrkający dżem truskawkowy, wskakując co chwilę do pokoju, żeby coś zmienić i przestawić, a potem wracałam do kolejnych domowych obowiązków. Było intensywnie, pracowicie, na szczęście mąż po całym dniu malowania domku dziewczynek powiesił wszystko ... skończyliśmy grubo po północy. Czy się udało? Efekty przedstawiam poniżej.

Galeria łączy wszystko co kocham najbardziej czyli ulubione kolory, czarno-białe fotografie, metalowy szyld, typografie, drewno. Kolorystycznie zgrywa się z pozostałymi elementami wystroju w salonie i mimo, że na ścianie jest też cegła i otwór, moim zdaniem bardzo ładnie się tutaj wpasowała. Nadała pazura, charakteru i klimatu. 


Nierównomierność, brak symetrii, nieregularny zarys, ramki w różnych kształtach i kolorach, różne tła dla zdjęć i typografii to efekt zamierzony. Niby wszystko z innej parafii a jednak zgrywa się ze sobą za pomocą kolorów. Taka galeria to projekt otwarty, pozwala dodawać, odejmować i zamieniać elementy w razie potrzeby, dla mnie dodatkowo jest właśnie taka, jaką sobie ją wymarzyłam.


Skąd wzięły się te wszystkie elementy? Zacznijmy od ramek, część z nich kupiłam jako nowe, zbierałam, gromadziłam, leżały i czekały cierpliwie na ten czas. Sporo z nich jeszcze leży, bo jest kilka ścian, na których co nieco chciałabym jeszcze powiesić. O dziwo trudno jest kupić szare ramki, jakoś nie spotkałam fajnych i ładnych, więc sama sobie takie zrobiłam. Zmieszałam białą i czarną farbę, żeby uzyskać pożądany odcień szarości i pomalowałam białe ramki, w których kiedyś wisiały tutaj nasze zdjęcia. 

Ciężko również o ramki drewniane, są albo drogie czy grube, albo ich odcień jest niezbyt ładny, tutaj miałam spory problem, bo w sobotę kiedy zabrałam się za ten temat, miałam tylko jedną, małą, kwadratową ramkę. Był w niej obrazek z Ikea, kupiliśmy go na etapie budowy, bo tak już chciało nam się wykańczać nasze kąty i zamieszkać, a wtedy do tego była jeszcze długa droga. Na szczęście obrazek dało się wykorzystać i całe szczęście, bo bez tej ramki nie byłoby tego efektu. 

Jedna drewniana ramka to wciąż dla mnie za ma mało, żeby osiągnąć to co chciałam, więc wpadłam na pomysł, aby jeden plakat zawiesić na wieszaku do ubrań. Znane i lubiane rozwiązanie, które chciałam wykorzystać od dawna tylko nie wiedziałam jak i gdzie. Z pomocą przyszedł mi również piękny, drewniany wieszak w kształcie dużej kropki (można używać jako uchwyt do mebli), który kupiłam kiedyś na wyprzedaży. A na koniec pobiegłam do łazienki i drapnęłam literkę A (jak Ala i Asia ;)). Chciałabym tutaj jednak coś jeszcze może zmodyfikować z tymi literkami, ale to nie teraz.


Najdłużej wyczekały się chyba czarno-białe fotografie, które przyjechały do nas od wspaniałej i niezwykle uzdolnionej artystycznie Agnieszki z bloga Agnetha.home (tej Pani nie trzeba Wam już chyba przedstawiać). Szkoda, że Aga nie sprzedaje już swoich zdjęć, bo byłoby z czego wybierać. Ja po prostu kocham czarno-białe zdjęcia! Zresztą uwielbiam bloga Agi, Jej produkty, zdjęcia i stylizacje. Część z tych zdjęć już wisi w korytarzu na dole od dłuższego czasu, ale z uwagi na moją powolność w realizacji wszystkich pomysłów, pozostałe grzecznie sobie leżakowały aż do ubiegłej soboty. 

Szyld upatrzyłam sobie kiedyś w innym wspaniałym miejscu w sieci, Myszkowiec bo o nim mowa, cudeńka można upolować (na moje szczęście, bo sama kiedyś uwielbiałam buszować po pchlich tragach, komisach i SH, ale z braku czasu niestety od dawna już się w takich miejscach nie pojawiam). Myślałam i myślałam, zbierałam się jak przysłowiowa "sójka za morze" i w końcu szyld kupił ktoś inny (nawet wiem kto ;)).  Ostatnio jednak, zupełnie niespodziewanie ustrzeliłam go na Westwing! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, oczom nie wierzyłam szczególnie, że weszłam tam naprawdę przypadkowo!

Typografie z kolei zakupiłam kilka tygodni temu w TK Maxx, pisało o tym kilka koleżanek blogowych. W sumie to nie planowałam tego zakupu, myślałam, że kupię jakieś inne plakaty, może część wydrukuję lub zrobię po prostu sama. Kiedy byłyśmy w galerii na zakupach, wstąpiłam przy okazji do sklepu i oczy mi zabłysnęły kiedy zobaczyłam, że te zestawy tam są! To takie zestawy do tworzenia własnych galerii, zawierające różne typografie i obrazki w różnych kolorach, rozmiarach i układach.



Czasami moje aranżacje są dziełem przypadku i to wcale nie tylko ja mam najlepsze pomysły. Wyobraźcie sobie, że bardzo często nasza mała rusałka Asia przestawia mi coś podczas swoich zabaw i udaje Jej się nieraz strzelić w 10tkę. Tak było np. z tymi drewnianymi domkami, ja postawiłam je na parapecie w wykuszu, a Ona przestawiła je do tego okienka. To już był pierwszy krok, który mi się spodobał, a innym razem złączyła je ze sobą i uznałam, że naprawdę fajnie to wygląda ;)

Z kolei czarny stołek-drabinka został sobie tutaj, bo po prostu używaliśmy go podczas wieszania i tak mi spasował, że postanowiłam go na razie zostawić w tym miejscu ... więc jakby ktoś pytał to odpowiadam, że wszyscy domownicy tutaj mają coś do powiedzenia ;)



Dla przypomnienia poniżej zdjęcie całkowicie pustej ściany oraz zdjęcie, które mnie zainspirowało dawno temu i zawsze przeglądając inspiracje w sieci, po prostu zatrzymywałam na nim swój wzrok :)


źródło: Pinterest, Bloomingville AW 2013
Na koniec jeszcze chciałabym napisać o jednej istotnej sprawie, bo zakładam, że znajdzie się grupa osób, które będą pisać znowu negatywne komentarze odnośnie "angielskich napisów". Otóż Kochani nie widzę w tym nic złego, wręcz uważam, że posiadanie w domu dekoracji, które zawierają napisy w j.angielskim w żadnym stopniu nie ma nic wspólnego z kulturą narodową, zaśmiecaniem naszego języka czy brakiem szacunku dla kraju, w którym żyjemy. To tylko element dekoracji wnętrza i nie rozumiem dlaczego niektóre osoby chcą robić wokół tego taki szum? Poza tym żyjemy w czasach kiedy znajomość j.angielskiego jest powszechna, podróżujemy dużo, zwiedzamy inne kraje, używamy tego języka na co dzień w pracy. Ja sama posługuję się angielskim codziennie, moje obie córki uczą się w szkole prywatnej, więc ten język jest nam również bliski. 
Muszę przyznać, że dzisiaj to Was chyba zanudziłam, nie dość, że zdjęć dużo to jeszcze tekst taki długi. Jeśli dotrwaliście do końca to chciałabym Wam jeszcze gorąco podziękować za to, że jesteście, zaglądacie, piszecie do mnie wspaniałe maile i wiadomości na czatach, komentujecie i tutaj i na FB czy IG. Naprawdę utzymujecie ten blog przy życiu, bo chwile zwątpienia odnośnie jego prowadzenia pojawiają się bardzo często, a to właśnie dzięki moim Czytelnikom wciąż dostaję kopa do tego, żeby nadal dla Was pisać o tym co mi w duszy gra ;)
Ściskam
Iza
 
Typografie - TK Maxx
Metalowy szyld, drewniana litera - Westwing.pl
Czarno-białe fotografie - Agnethahome.pl 
Kapelusz, drabinka - Ikea
  
Pokój 5 latki - #1

Pokój 5 latki - #1

W zasadzie to nie pokazywałam jeszcze tego pokoju w pełnej krasie, może głównie dlatego, że więcej działo się w innych pomieszczeniach, a może z powodu planowanej, drobnej metamorfozy.

Piszę drobnej, bo tak naprawdę przemiana polegała głównie na usunięciu tapety, przemalowaniu pokoju, przestawieniu mebli oraz zakupie kilku nowych dodatków. 

Kupiliśmy również biurko, bo nasza 5 - latka potrzebowała już swojego miejsca do wykonywania wszelakich prac plastycznych i zamiast ciągle podbierać coś od starszej siostry, chciała posiadać własne przybory, naklejki, malowanki, mieć miejsce, gdzie mogłaby je chować i segregować. 

Warto tutaj dodać, że pokoje naszych dziewczynek choć duże to jednak nie są łatwymi pomieszczeniami głównie ze względu na skosy, ale również z powodu słabego doświetlenia. W pokoju jest tylko jedno okno, usytuowane w jaskółce dość wysoko. Często podczas budowy domu popełniamy jakiś błąd i to jest właśnie jeden z naszych błędów. Zabrakło nam świeżego umysłu, aby zapobiec temu na etapie budowy, a teraz jest już znacznie trudniej to poprawić.

Głównym celem metamorfozy było odświeżenie pokoju, ale też dodanie jasności i światła oraz uspokojenie kolorystyczne przestrzeni. Postanowiłam więc pomalować pokój na biało, wprowadzić szare elementy oraz dodatki w ulubionych kolorach właścicielki pokoju ;)


Kontynuując tradycję znowu muszę przyznać, że nie posiadam zdjęcia "przed", ale być może chociaż to poniższe zdjęcie w jakimś stopniu pomoże zobrazować na czym polegała przemiana. Widać tutaj tapetę oraz pierwotny kolor łóżka, które zostało przemalowane na kolor szary. Dlaczego? Po pierwsze kolor tego łóżka nigdy mi sie nie podobał, ni to kremowy, ni to beżowy, jakby brudny. Wolałabym kupić nowe, ale na obecną chwilę są ważniejsze wydatki więc z pomocą przyszedł poczciwy kompromis i nadanie mu nowego wyglądu w szarości. 


Szary kolor ramy łóżka jest bardziej widoczny na tle białych ścian, a poza tym łączy się kolorystycznie z szarymi kropkami, które postanowiłam umieścić na jednej ze ścian oraz z pozostałymi dodatkami w pokoju.



Do wykonania takich kropek można użyć również naklejek gotowych lub wykonać je samodzielnie, my wybraliśmy malowanie. Poszło dość łatwo i sprawnie, bo mąż użył gąbki z małego wałka do malowania i za jego pomocą odbijał kropki na ścianie jak pieczątki ;)


Nasza młodsza córcia to bardzo delikatna i wrażliwa osóbka, uwielbia tańczyć i śpiewać dlatego zależało mi, aby utrzymać właśnie taki klimat w Jej pokoju. Przy ścianie z kropkami stoją dwie komody, w których trzymamy ubrania. To meble zakupione ponad 5 lat temu, miały być przejściowe, bo obawialiśmy się, że Mała rozbójniczka wszystko poniszczy, tymczasem służą nam tyle lat bez żadnego uszczerbku. Na razie nie jestem ostatecznie zdecydowana czy chcę coś zawiesić na tej ścianie, więc czekam aż wena przyjdzie.

Jest natomiast plan, aby po prawej stronie na ścianie namalować wizerunek Miffy - króliczej dziewczynki znanej z holenderskiej bajki, a także z pięknych, skandynawskich lampek dla dzieci. Na bambusowym koszu, który przemalowałam na szaro wyszła nawet nieźle. Tutaj na ścianie byłaby większa i w kolorze szarym, aby odznaczać się na białej ścianie. Obok przy samych drzwiach ma być również pas z tablicą kredową - tutaj wybierzemy chyba folię, bo mamy już taką w kuchni i bardzo jesteśmy zadowoleni, a dziewczynki uwielbiają po niej pisać. Myślę, że można też dodać kilka szarych kropek w celu nawiązania do ściany obok, ale to wszystko zależy od tego, jak uda mi się z malowaniem Miffy.



Ścianę nad biurkiem też pomalowaliśmy na szaro, głównie w celu zabezpieczenia przez zabrudzeniami. Dodatkowo na środku jest również prostokąt w kolorze ciemno szarym. To farba magnetyczna, którą zupełnie przy okazji kupiłam kiedyś w Lidlu i właśnie się przydała ;)

Różowe siedzisko krzesła jest po starszej siostrze, dokupiliśmy tylko stelaż, ale docelowo widziałabym tutaj produkt lepszej jakości. Pojemniki na przybory to drewniane doniczki ze sklepu "wszystko za 5 zł", przemalowane na biało i ozdobione czarnym markerem.


Z uwagi na wspomiany wcześniej niedobór dziennego światła, w pokojach dziewczynek nacisk kładziemy na dobre i dostateczne oświetlenie. Nad biurkami w obu pokojach, w skosach zamontowane są trzy oprawy halogenowe uchylne z możliwością regulacji a lampa sufitowa choć bardzo jej nie lubię jest rozłożysta i daje naprawdę dużo światła na całą powierzchnię pokoju.


Asia, jak na kilkulatkę przystało, ma dość dużo zabawek, sporą część również po starszej siostrze. Nie lubię kiedy zabawki są rozrzucone niedbale po całym pokoju dlatego w pokojach dziewczynek staramy się je segregować i chować do różnego rodzaju koszy, pojemników i pudełek.

W zależności od tego, co akurat jest "na topie" u naszej kilkulatki, wtedy te zabawki są na wierzchu i tak wystrój się zmienia co kilka dni. Muszę Wam przyznać, że Asia od czasu kiedy ma nowy pokoik, bardzo dba o jego wygląd i naprawdę pięknie sprząta. Sama dostrzegła jak miło i przyjemnie jest Jej siedzieć sobie w zadbanym i posprzątanym pokoju, sama ogarnia nawet swoje biurko.

Większość zabawek znajduje się w pojemnikach ułożonych w dwóch regałach, do których "na szybkiego" dorobiłam zasłonki, aby trochę uwolnić pokój od zbyt dużej ilości różu. Są tam również książeczki, część z nich jest wciąż w pokoju u starszej siostry, ale mam w planach wykonać regał ze skrzyń drewnianych na wszystkie książeczki, przez co będą łatwiej dostępne dla uczącej się już literek przedszkolaczki, a w ten sposób w regale zyskam również dodatkowe miejsca na pozostałe zabawki, które czasami leżą na podłodze lub są schowane w biurku.



To tyle na dzisiaj, życzę Wam udanej niedzieli!
Iza

Kosz druciak - Jysk
Kosz szary z Miffy - bambusowy kosz kupiony lata temu i przemalowany przez nas
Pufa - Biedronka
Meble, dywan - Ikea, łóżko - Jysk (przemalowane na szaro)
Maskotka Miffy i sowa - uszyte przeze mnie
Poduszka serce i okrągła - Ikea
Kule - cottonballlights.pl
Copyright © lifespace(r) , Blogger