Oversized clock & wooden houses

Oversized clock & wooden houses


Dwa różne elementy, ale pojawiły się w tym samym czasie, więc napiszę o nich razem. Zegar wielkich rozmiarów i to właśnie ten konkretny był w mojej głowie od co najmniej roku, ale wolałam poszukać, zastanowić się i upewnić czy na pewno ten, bo jednak jest to dość znany model.

Patrzyłam, szukałam, zastanawiałam się, ale niestety nic innego mnie nie urzekło, a właśnie na tą ścianę tak mi tutaj pasował. Wcześniej ta ściana była pusta, ale był mały zegar montowany bokiem do ściany tzw. dworcowy, model też zresztą bardzo popularny (dla przypomnienia jak wygladał tutaj). Miałam już nawet pomysł jak go przerobić, ale okazało się, że rozmontowanie go nie jest wcale takie łatwe i biorąc pod uwagę jego cenę, postanowiłam jednak kupić ten.




Trzeba przyznać, że jest wielki, ale właśnie w tym tkwi jego siła (to oczywiście moje zdanie). Zwraca uwagę, jest świetnym kontrastem i dopełnieniem. Co by jednak nie było tak zbyt pospolicie i sztampowo, dla równowagi jest i coś własnoręcznie wykonanego. Domki drewniane absolutnie nie są moim pomysłem, można je spotkać w wielu skandynawskich wnętrzach i kupić u kilku blogowych koleżanek już od dawna (np. u Ani a Anything). Ja się skusiłam na takie domowe hendmejdy, bo kiedy mąż wystrugał boje do naszej altanki wiedziałam, że z domkami nie będzie żadnego problemu, chociaż dopiero teraz nabrały mocy urzędowej.

Powiem nawet więcej, teraz modne są betonowe i takie też mi się podobają, ale jakoś ostatnio padło na drewno ;)

Surowe drewno, z odpadków, które po prostu były w domu, niektóre nawet popękały, ale mi to nie przeszkadza o ile ktoś sobie krzywdy tym nie zrobi. Na razie takie mi się podobają, ale być może za jakiś czas je pomaluję kto wie ;)





Gdyby ktoś z Was się zastanawiał dlaczego ten otwór w ścianie nie jest na środku ... No właśnie, teraz to widać jeszcze bardziej, ale mi aż tak bardzo to nie przeszkadza, wolę z drugiej strony czyli w salonie mieć większe pole do popisu na ścianie, gdybym np. chciała ustawić tam komodę itp. Bez tego otworu z kolei byłoby bardziej przejrzyście, przestronnie i spokojnie, ale na razie nie zamierzam go likwidować, bo lubię sobie tam coś ustawiać.





Kąty oczywiście nadal nie są wykończone, pokazuję tylko kolejne etapy zmian. Zielonych akcentów chcę więcej, ale rośliny nie są moją najsilniejszą stroną i wolę się powoli do nich przekonywać niż kupić od razu całą masę i wszystkie zmarnować. Zresztą, u mnie wszystko raczej powoli, z długim zastanawianiem, na tzw. 10tą stronę. O drzewkach oliwnych np. myślę już od około 1,5 roku, ale do tej pory zawsze coś mi przeszkadzało, a to rozmiar niewłaściwy, a to cena, w to wreszcie jednak się rozmyśliłam, że może nie teraz, a jak już chciałam to się okazało, że nie sezon i nie ma. Teraz już wiem, że będą w sklepach w marcu/kwietniu, więc być może tym razem.




W sumie to teraz sobie myślę, że czarne lampy byłyby fajne, ale bałam się, że będzie tak bardzo znać na nich kurz ;) A przemalować przecież zawsze można ;) Zastanawiam się też wciąż nad wymianą kabli na te o tzw. splocie żelazkowym. Ostatnio w Ikea wypatrzyłam gotowe zestawy, a o wymianie tych kabli myślę od samego początku kiedy zmieniałam lampy w jadalni. Takie dylematy ;)


Iza
Pędzone hiacynty

Pędzone hiacynty


Co roku jakieś śmieszne historie z tymi hiacyntami!

Tym świeżym w sklepach nie mogę się oczywiście oprzeć i zawsze coś dokupuję, raz więcej, raz mniej, ale już drugi rok mam też swoje, upędzone ;)

W ubiegłym roku byłam jeszcze nieświadoma tego, że cebulki można samemu pędzić, więc możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy zupełnie przypadkiem dojrzałam zielone pędy wystające z suchych cebulek leżących w piwnicy.

Teraz już poczytałam o tym trochę i wiem, że to całkiem normalne zjawisko tyle, że moje tegoroczne hiacynty upędziły się same, dosłownie! Nie chowałam ich do papierowych torebek, nie trzymałam 10 tygodni w lodówce, po prostu z ciekawości oczyściłam cebulki i dałam do piwnicy, a potem o nich zapomniałam. Co jakiś czas sobie o nich przypominałam kiedy szłam po coś do piwnicy, ale najśmieszniejsze jest to, że druga partia leżała w garażu. Tamte to już w ogóle wyleciały mi z pamięci, znalazły się przypadkowo podczas sprzątania ;)






No delfin normalnie albo ptasi dziób jakiś ;)




Jakoś mi się język dzisiaj nie klei, bo jesteśmy po krótkiej wizycie w szpitalu i choć to tylko badanie (niestety z diagnozą - "zabieg") to zawsze odchorowuję takie spotkania, bo można się napatrzeć, nasłuchać a potem tylko rozmyślać o tym jak ważne jest ZDROWIE i w jakim chorym kraju żyjemy.

Iza

Industrial(ove)

Industrial(ove)


Tak to właśnie jest z tymi kobitami, wyszła od shabby a teraz jej się zardzewiałe szyldy podobają ...

O tym, że lubię różne style i nie potrafię skupić się tylko na jednym już wiecie. W zasadzie można powiedzieć, że wybieram sobie z każdego stylu to co mi się podoba i staram się łączyć je w naszych wnętrzach. 

Ostatnio otworzyłam się na akcenty w stylu industrialnym a ten szyld wpadł mi w oko już dość dawno. Znalazłam go w sklepie Myszkowiec, który z pewnością dobrze znacie. Prowadzi go nasza wspaniała Mimi, która wprowadza ogrom pozytywnych uczuć w nasze życie :)

Krążyłam i krążyłam wokół niego, aż podkupiła mi go jedna z blogowych koleżanek ;) ale potem znowu pojawił się w sklepie i już wtedy nie odmówiłam sobie tej przyjemności szczególnie, że był to dzień darmowej przesyłki, no to sobie poszalałam wtedy ;)




Szkoda, że nie jest większy, bo pewnie szybciej zdecydowałabym, gdzie zawiśnie, a tak na razie nasze ściany w większości puste i muszę dobrze pomyśleć zanim podziurawię, więc nie chcę podejmować decyzji pochopnie i na razie postawiłam go w moim domowym biurze. Szczerze mówiąc to też dobry sposób więc kto wie, może właśnie nie będzie wisiał ... Przy mojej częstotliwości zmian i przestawiania dekoracji to może być trudne do osiągnięcia ;)




Ściana nad biurkiem ciągle się zmienia, przyczepiam sobie coraz to nowe zdjęcia czy inne papierowe ulotki, pocztówki, generalnie wszystko co mi się podoba albo ma dla mnie znaczenie. Ale sama ściana jest nadal w fazie "to do", może pamiętacie moje dylematy co by tu zrobić. Były różne pomysły od Was, półka, farba tablicowa, tablica, rama, lustro ...

Ostatnio bardzo przemawia do mnie druciana kratownica, do której można przypinać, przyczepiać i przywieszać wszystko co chcemy. Jest dużo takich inspiracji w sieci i coś mi się wydaje, że to będzie to, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedziałam. 




Z tą komódką to jest ciekawa historia, bo na początku mi się wydawało, że chcę ją przemalować po swojemu, zakupiłam nawet gałki, ale potem stwierdziłam, że taka surowa mi się jednak podoba więc niech sobie taka jeszcze pobędzie do czasu aż coś mnie olśni.





Na zdjęciach większość prezentów otrzymanych od koleżanek blogowych podczas akcji Santa Blogger (dla przypomnienia o akcji możecie poczytać tutaj).

A wracając do Myszkowca to powiem Wam szczerze, że zaglądam tam bardzo często i wyczekuję na nowości, bo uwielbiam takie szperanie wśród rzeczy innej maści, niepowtarzalnych i unikatowych. Kiedyś bardzo lubiłam chodzić po różnego rodzaju targach, placach, komisach i SH, teraz niestety wciąż brakuje mi na to czasu i bardzo nad tym ubolewam, bo w takich miejscach można upolować perełki.

Sama jestem ciekawa jak rozwinie się mój zachwyt nad akcentami w stylu industrialnym. A jak to jest u Was? Lubicie ten styl? Macie już coś u siebie? A może w ogóle Wam się nie podoba? Chętnie poznam Wasze opinie w tym temacie :)

Iza

Mls.blog w mediach

Mls.blog w mediach


Teraz to będę się trochę chwalić i to zbiorowo, zgodnie z tradycją, z większym lub mniejszym opóźnieniem ;) Osoby, które śledzą mój fanpage już wiedzą, bo tam znacznie łatwiej jest szybko wrzucić zdjęcie i opis, a do postów zawsze zbieram się z większym zastanowieniem ;)

Zebrało się tego w ostatnim czasie. Tytuł mówi o blogu ale nawet jeśli publikacja jest moja a nie o blogu to i tak nadal mój blog to ja więc dla mnie te dwie jednostki się przenikają :)

W wydaniu styczniowym ILOBAHIE CREATIVE ukazał się mój artykuł na temat eklektycznego living room'u. To był mój debiut w tej roli, więc liczę na Waszą wyrozumiałość. Dziękuję Dziewczynom z Ilobahie za zaproszenie i cieszę się, że miałam okazję współtworzyć to wydanie w tak zacnym gronie! Zapraszam do poczytania. Możecie zapisać się na darmową prenumeratę tutaj


http://issuu.com/ilobahiecreative/docs/ilobahie_creative_magazine_stycze__


W poprzednim poście zdawałam Wam relację z finału akcji Santa Blogger, ale nie pisałam jeszcze o akcji Design z sercem organizowanej już po raz drugi przez Dziewczyny z roomor! Podsumowanie można znaleźć tutaj

 
Jestem ogromnie szczęśliwa, że mimo braku snu, nawału obowiązków i braku czasu na wszystko, jednak udało mi się dołożyć małą cząstkę do tej akcji. Ciekawa jestem czy uda Wam się znaleźć to, co wykonałam. Zdradzę Wam tylko, że to był 95% recyckling ;)


W grudniowym wydaniu IKEA FAMILY LIVE MAGAZINE z kolei pojawiły się zdjęcia naszego domu, choć dla Was to raczej retrospekcja, bo przecież znacie je na bieżąco, a tam można oglądać stan z maja 2014 ;) Wszystko zaczęło się od tego, że napisała do mnie Helen - Local Homes Editor i zaproponowała umieszczenie zdjęć naszego domu w magazynie. Byłam zadowolona, bo lubię kiedy ktoś mnie znajdzie, czuję się wtedy doceniona i mam ogromną satysfakcję. 

Perypetie z tym związane może ominę, efekt końcowy jest do przyjęcia, a opóźnienie wynika z faktu, że niestety nie dotarły do mnie maile z Ikea i znalazłam to wydanie całkiem przypadkowo szczególnie, że zgodnie z planem miało to być "pierwsze wydanie wiosenne". Gdyby ktoś chciał zaglądnąć to zapraszam tutaj.

Pewnie już zauważyliście zmiany w wyglądzie bloga. Tak naprawdę dokonuję ich stopniowo, w miarę wolnego czasu szperam w sieci i poszukuję wskazówek jak coś ulepszyć i zmienić. Chciałabym aby wygląd strony był czytelny i przejrzysty oraz aby informacje były łatwo i szybko dostępne. Staram się również coraz bardziej zastępować wizytówkę i opis bloga skrótem MLS.blog po to, aby nie był wciąż kojarzony tylko i wyłącznie ze stylem shabby. Obecnie mam problem z obrazkiem w tytule bloga, ale mam nadzieję, że uda mi się to wyprostować ;) Chętnie poznam również Wasze uwagi w tym temacie.

Miłej niedzieli!
Iza




Santa Blogger - 13 pomysłów na drobne prezenty

Santa Blogger - 13 pomysłów na drobne prezenty





Chyba jestem ostatnia ze swoją relacją, ale to w sumie dobrze, bo mogłam już większość wcześniej przeczytać hehe (żartuję). No nie dało się słuchajcie, słowa się nie składały jakoś (wtedy lepiej nie pisać) i jeszcze faza zasypiania przed komputerem co wieczór.

Jak pamiętacie zabawa polegała na tym, że każda blogerka w danej grupie (ja byłam w zespole nr 1, gdzie było nas w sumie 14) miała za zadanie przygotować, wykonać lub po prostu zdobyć dla każdej innej blogerki drobny prezent, najlepiej taki, który podkreślałby to, kim jesteśmy, co robimy, w czym jesteśmy najlepsze. Wszystko po to, abyście mogli nas lepiej poznać, a przy okazji my również miałyśmy okazję poznać się bliżej no i sprawić sobie po prostu przyjemność.

To było doskonałe ćwiczenie do pobudzenia naszej kreatywności. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo każdy pomysł jest wyjątkowy właśnie dlatego, że każda z nas jest inna. Kiedy otrzymujemy jakieś zadanie/projekt, zaczynamy myśleć w jaki sposób je wykonamy i muszę przyznać, że na wiele z tych pomysłów bym sama nie wpadła. To jest dowód na to, że każda z nas jest dobra w innej dziedzinie a pomyślcie jak razem świetnie się uzupełniamy. Gdyby nam przyszło wykonać zadanie grupowe to dopiero byłby rezultat!

Dzięki temu otrzymujecie od nas w sumie 21 (bo zespoły były dwa, reszta inspiracji u Karoliny z House loves) pomysłów na drobne prezenty, które ciągle przecież wręczamy sobie na przeróżne okazje. Ile osób tyle pomysłów na prezent ale i opakowanie, różne materiały, techniki wykonania, kolory, ich połączenie ...



Poniżej zaprezentuję Wam wszystkie prezenty w naszym zespole.






A na koniec wszystkie prezenty razem i od razu wyjaśnienie opisu na zdjęciu ;) Otóż prezentów było tak dużo, że najzwyczajniej pogubiłam się robiąc im zdjęcia i okazało się, że brakuje mi prezentu Agi z Lifestyle inspiracje na zdjęciu indywidualnym ;) Zawieszka jest naprawdę przeurocza i z pewnością wykorzystam ją za rok, może wtedy będę już w moim biurze miała metalową kratę, którą chciałabym postawić nad biurkiem, żeby przypinać i przywieszać do niej wszystko co mi się spodoba :)

Gosia z Home by Wolff upiekła dla nas przepyszne ciasteczka owsiane. Szukajcie przepisu u Gosi koniecznie, bo spałaszowaliśmy je w niedzielę już po pierwszym daniu. Świetnie się złożyło, bo na ten weekend nie udało mi się nic upiec. Oczywiście Dziewczynki były wniebowzięte ;) Gosia przesłała nam jeszcze coś, to czego przynajmniej w ostatnich dniach brakuje nam najbardziej czyli śnieg ;) Te papierowe płatki śniegu to naprawdę bardzo ciekawy pomysł na urozmaicenie dekoracji prezentów i nie tylko!

Lampion ręcznie ozdobiony przez Agatę z Tak po prostu dom dołączył do kolekcji naszych lampionów, które wykorzystujemy na różne okazje, ale moje córcie się na niego zasadzają więc być może trafi do którejś z nich.




Co tu dużo gadać, Karolina z House loves czyli Organizatorka całego przedsięwzięcia ;) podsumowała tą akcję przepięknie! Bardzo trafnie nas wszystkie przedstawiła i zrobiła przepiękne fotki. Musicie koniecznie do Niej zaglądnąć tutaj

Jak dla mnie ta akcja jest potwierdzeniem, że pełno w nas chęci i zapału, a nasze blogi tworzymy z ogromną pasją, jesteśmy autentyczne i szczere w tym co robimy oraz bardzo szybko potrafimy się zorganizować we wspólnym celu. Szybka wymiana kilku czatów i maili i gotowe!

Chciałabym jeszcze dzisiaj pokazać Wam jak większość z tych prezentów zadomowiła się w naszych wnętrzach (większość, bo jeszcze nie wszystko zdążyłam  zagospodarować) i tak po kolei:

Kalendarz od Oli z Piece of love wykonany przez Olczycję czyli Aleksandrę Błędowską od razu zawisł na pustym boku naszych mebli kuchennych. Jego śnieżna biel uświadamia mi, że nasza kuchnia nie jest biała jakoś wcześniej aż tak dobitnie tego nie zauważałam ;)
Ola przesłała nam jeszcze kartę podarunkową do palarni kawy Czarny deszcz, która prowadzona jest przez trio zakręconych na punkcie kawy chłopaków. Ja jeszcze nie zamówiłam, ale czytałam już sporo opinii i wygląda na to, że mają powodzenie wśród prawdziwych smakoszy ;)




Ola z O zebrze wykonała dla nas poszewki na poduszki - ozdobiła je chmurkami. Użyła do tego farb do tkanin i stempla z ziemniaka. Poducha na razie zostaje w moim domowym biurze, ale znając mnie będzie krążyć po całym domu to tu to tam.



W ogóle zdecydowana większość zadomowiła się na dobre w moim biurze, bo będą mi przypominać o całej akcji i o Dziewczynach. Każda z nas włożyła w to kawał serducha!

Iza z Cloroes de mi alma oprócz tego, że pasjonuje się wnętrzami to słuchajcie profesjonalny fotograf dlatego każda z nas otrzymała przepiękne zdjęcie oraz zawieszkę serducho. Iza bardzo dużo szyje i tutaj miałam właśnie zgryz czy się nie zdublujemy ;)

Jest i minimalistyczny B&W kalendarz stworzony dla nas przez Karolinę z House loves czyli Matkę Organizatorkę całego przedsięwzięcia. Karolina przesłała nam jeszcze wszystkie niezbędne planery do zapanowania nad rodzinną i codzienną organizacją. To już wiecie dlaczego to właśnie Ona była Organizatorką?

A notesik, który przesłała Ania Scraperka zabieram ze sobą do torebki. Możecie mi nie wierzyć, ale do tej pory nie nosiłam ze sobą żadnego notesu, no serio!




Pojawiła się tutaj szkatułka/pudełko wykonane przez Magdę z Wnetrza zewnetrza, oj Magda, żebyś wiedziała - gwiazdek u mnie pod dostatkiem ;) Magda wykonała te szkatułki i dodatkowo je spersonalizowała (!). Magazyn wnętrzarski to prezent od Kasi z My full house, która przez długie lata mieszkała w Danii i właśnie stamtąd przywiozła je ze sobą przeprowadzając się ostatnio do Warszawy.




Ta misternie wykonana szydełkowa gwiazdka to dzieło Agi z Pretty pleasure, która dosłownie kilka dni temu została świeżo upieczoną Mamą i wszystkie bardzo się z tego cieszymy! Jak widać ma ona różne zastosowania, u nas jeszcze na chwilę zawisła na choince, ale docelowo ma służyć jako zakładka. Na choince zawisły też papierowe zawieszki wykonane przez Kasię z Conchita home. Kasia wykonała dla nas jeszcze przepiękne wazony/kule origami (te niebieskie) ale niestety ja kompletnie zielona i nieudolna w tej dziedzinie nie potrafiłam tego złożyć sama, ale koniecznie zaglądnijcie do Karoliny, bo przepięknie je ujęła albo do Kasi, żeby krok po kroku dowiedzieć się jak je wykonać.




Na choince, z którą już za kilka dni się pożegnamy jest i bombowa zawieszka od Patrycji z Kokopelia. Powiem Wam, że koniecznie muszę się nauczyć robić takie czapy, są naprawdę przesłodkie.




Serducho od Izy z Cloroes de mi alma wpasowało się tutaj jak nic! I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście tygodni temu nie miałam u siebie nic czerwonego, ale właśnie takich kropelek mi brakowało!



I co ja mogę powiedzieć? Matka Organizatorka spisała się na medal, dziękuję Ci Karolina za ten świetny pomysł, za zaproszenie i wspaniałe prowadzenie całej zabawy oraz piękne opisy i zdjęcia w podsumowaniu! Wszystkim Wam Kobitki dziękuję również za cały trud, wysiłek, serducho włożone w tworzenie i zdobywanie tych prezentów. Mam nadzieję, że stałyśmy się inspiracją dla tych, którzy szukają pomysłów na nietuzinkowe, drobne prezenty oraz ciekawe ich opakowanie.




I na koniec Moi Drodzy, cóż ja mogłabym wykonać jak nie zawieszki, w tym przecież czuję się najlepiej, poniżej jeszcze sentymentalny kolaż. Musiałam sobie zrobić fotki przed wysłaniem, bo tworzenie tych zawieszek sprawiło mi naprawdę dużo radości.



No to wyszło mi tego trochę, ale szczerze liczę na to, że przydadzą Wam się te wszystkie inspiracje prezentowe. Mam nadzieję, że dzięki tej akcji poznaliście nas bardziej i bliżej albo odkryliście właśnie kolejne, ciekawe miejsca w sieci, do których będziecie zaglądać.

Do następnego!
Iza
Grube sploty

Grube sploty


Nie wiem jak Wy Moi Mili, ale ja w zimie uwielbiam otaczać się wszystkim, co jest wykonane z mięsistych lub wełnianych tkanin i włóczek o grubym splocie. Gwarantuję, że nie przejdę obojętnie koło takich okazów. Niektóre są ze mną nawet w lecie ;)

Poprzedni post był o dzierganych pufach, a dzisiaj kontynuacja tematu grubych splotów tylko w nieco szerszym wydaniu.

Już drugi sezon zabieram się za powrót do szydełka i drutów, niestety z marnym skutkiem, ale jestem przekonana, że kiedyś to nastąpi i będę wtedy bardzo szczęśliwa. Poczyniłam już nawet pewne przygotowania i wiem, gdzie mogę kupić duże szydełka, drewniane druty, sznurek czy Bobbiny. Oglądałam nawet tutoriale, wciąż za mało, moc urzędowa i już. To tak, jak z maszyną, której po prostu sie boję i wciąż szyję ręcznie, na szczęście małe przedmioty. Wiem, że kiedyś się do niej przekonam i to mi na razie wystarcza.

 


Jak widać moje zamiłowanie do grubych splotów nie ogranicza się tylko do dekoracji wnętrz ale również przenosi się na styl ubioru. Czy widzicie te kolory? ... U mnie to idzie ze sobą w parze czyli styl we wnętrzu współgra z tym co lubię nosić, co mi się podoba, w czym czuję się dobrze.



Kremowy pled Ursula już na pewno znacie z wielu moich zdjęć oraz z innych blogów, magazynów wnętrzarskich, swoją drogą czekam z niecierpliwością, kiedy w końcu Ikea zacznie produkować Ursulę w kolorze szarym??? Ja z powodzeniem mogłabym mieć tych pledów kilka i zapewniam, że znalazłabym dla nich zastosowanie ;)

Kremowa poducha jest z Westwing, zakupiona na wiosnę, ale ta grafitowa to najnowszy nabytek z HM Home, gdzie obecnie wielka wyprzedaż (pisałam Wam o tym w poprzednim poście).



Widziałam też podobne szare kapcioszki z wystającym futerkiem, przepiękne, ale niestety nie trafiłam rozmiaru. Poluję na takie już drugi rok i w końcu już je nawet miałam w ręku, ale odłożyłam na chwilę i zajęłam się czymś innym po czym ktoś zwinął mi je sprzed nosa ;)






Jeśli chodzi o skład to najbardziej uwielbiam 100% bawełnę, bo przekonałam się już lata temu, że najlepiej się nosi i używa, ale niestety niewiele jest tego typu rzeczy wykonanych z bawełny. Bardzo dobre są również mieszanki z kaszmirem lub wełną. Realia są takie, że większość produktów jest obecnie z akrylu, którego nie lubię ale czasami też go kupuję zwłaszcza jeśli coś wygląda naprawdę solidnie, wtedy decyduję się na zakup, bo inaczej szukałabym idealnych rzeczy całymi latami ;)




Ta czapka to mój odzieżowy najnowszy nabytek, ogromnie mi się podoba, do tego stopnia, że kupiłam ja pomimo tego, że jest z kolekcji męskiej. Na szczęście podobno nie ja jedna, bo przeprowadziłam krótką rozmowę z Panią w sklepie i to pomogło mi podjąć decyzję ;)











A jak jest z Wami? Też lubicie takie sploty? Ciekawa jestem czy Wasz styl ubioru jest podobny do tego co lubicie we wnętrzach chociażby pod względem kolorów czy może wręcz przeciwnie, jest całkiem odmienny ...

Pozdrawiam ciepło!
Iza



Dziergane pufy

Dziergane pufy


Wciąż na topie, świetnie podkreślają styl skandynawski we wnętrzach, dopełniają każdej stylizacji, wreszcie są fajnym siedziskiem, zwłaszcza dla dzieci. Młodsza córka uwielbia się na nich "bujać" ;)

Ten post miał pojawić się grubo przed Świętami, ale niestety brakło na to czasu, więc postaram się dzisiaj pokazać je z bliższej perspektywy i wyrazić swoją subiektywną opinię na ich temat, gdyż uważam, ze warto poświęcić im trochę więcej uwagi.



Kiedy w ubiegłym roku podobne pufy pojawiły się w znanym sklepie na B., wiele koleżanek blogowych dokonało ich zakupu, a mi wtedy wydawało się, że chyba ich nie chcę ... No właśnie, "chyba", bo dosłownie w ciągu kilku tygodni potem przekonałam się jak bardzo przydałyby mi się do naszego domu.

Tak to jest jak się powoli i stopniowo poszukuje swojego stylu a dodatkowo jest się niezdecydowanym. U mnie proces zakupowy trwa dość długo, potrafię zastanawiać się godzinami czy ja na pewno to chcę i czy mi się to przyda ;) Mało tego, potrafię specjalnie rano wstać i jechać do sklepu po tą, konkretną rzecz, a potem ją zobaczyć i się rozmyślić tylko po to, żeby jednak za kilka dni żałować ;) Cała ja ;) Dzieje się tak dlatego, że przede wszystkim bardzo szanuję pieniądze, jestem z natury bardzo oszczędna i nie lubię przepłacać dlatego często poluję na wyprzedaże. Dodatkowo jestem okropnym klientem, bardzo dokładnie oglądam towar, sprawdzam czy nie ma wad, szukam defektów i zastanawiam się jak długo jakość tego produktu będzie zadowalająca ... Panie w sklepach mnie nie lubią :D

Długo poszukiwałam takich puf, ale cena (kilkaset złotych) skutecznie mnie odstraszała szczególnie, że chciałam kupić trzy sztuki. Wciąż szukałam tańszych chociaż zdawałam sobie sprawę, że prawdopodbnie ich jakość będzie gorsza ...




No i się nie pomyliłam, chociaż mogę powiedzieć, że nie są złe. Kupiłam je z końcem października za pośrednictwem Houzee.pl. Zapłaciłam 87 zł za sztukę. To był mój pierwszy zakup na tej platformie, być może nie ostatni, kto wie ...

Jakość tych puf jest powiedzmy zadowalająca chociaż z uwagi na mój wrodzony perfekcjonizm, niestety nie mogę całkowicie ich wychwalać. Kupując przez Internet nie da się niestety zobaczyć produktu z bliska, można zaufać zdjęciom, a tutaj różnie bywa.




Zdjęcia puf na Houzee.pl były dość dobrej jakości i rzeczywiście dużo dało się zobaczyć jednak niestety pufa beżowa jest moim zdaniem słabej jakości i tego na zdjęciu nie było widać, nie było też odpowiednich informacji w opisie (a zawsze je dokładnie czytam). Ma aż trzy widoczne węzły i jest wykonana ze słabej jakości sznurka: słabo zabarwiony, ma przebarwienia w kolorze kremowym i różowym (!), w ogóle pufa wygląda jakby była wykonana z dwóch rodzajów sznurka w różnym kolorze. 

Napisałam swoją opinię do Houzee.pl, ale niestety do dzisiaj nie otrzymałam odpowiedzi. Spodziewałam się braku kontaktu, bo miałam problemy z terminowością dostawy i dlatego zdecydowałam wtedy od razu, że nie opłaca mi się ponosić drugi raz kosztu przesyłki, gdyż da się je obrócić w taki sposób, żeby tych węzłów (przynajmniej z jednej strony) nie było widać, a przebarwienia są widoczne dopiero przy bliskim kontakcie, więc ostatecznie zostawiłam.



Jeśli chodzi o deformowanie to jest w miarę OK, jak pisałam córka uwielbia się na nich wspierać kolanami i bujać przez co ubijają się i robią się bardziej płaskie, ale można je potem z powrotem przywrócić do kształtu zbliżonego do kuli.




Reasumując myślę, że za tą cenę było warto, bo nasze wnętrza bardzo zyskały dzięki takim skandynawskim splotom, ale z uwagi na to, że jestem bardzo dokładna i zwracam uwagę na detale to jednak musiałam szczerze napisać o wszystkim co myślę na ten temat tym bardziej, że Houzee.pl wie o tym, że jestem blogerką :)






A co do wyprzedaży, mała podpowiedź. Kochani jeśli macie gdzieś w pobliżu sklepy HM Home, zachęcam! Obecnie trwa wyprzedaż. Ja już drugi rok z rzędu kupiłam naprawdę świetne rzeczy za naprawdę niewielkie pieniądze. Niebawem pewnie je pokażę w kolejnych aranżacjach ;)

Ciekawa jestem Waszych doświadczeń z pufami, opinii, może macie jakieś sprawdzone miejsca, którymi warto się tutaj podzielić, może ktoś skorzysta z Waszych rad. Z góry za wszystkie dziękuję!

I miła niespodzianka, którą chciałabym się podzielić. Jadę schodami wczoraj w jednej z krakowskich galerii a przede mną uśmiechnięta kobieta pyta czy ja mam na imię Iza :) Mówię no tak, lekko zdziwiona, a Ona mówi, że zna mnie z bloga i niedawno wygrała u mnie Candy ... Naprawdę fajne doświadczenie. Ania, Pozdrawiam :)

I Was Moi Drodzy też pozdrawiam ciepło
Iza

Copyright © lifespace(r) , Blogger