Zimowa jadalnia oraz o kalendarzu adwentowym

Zimowa jadalnia oraz o kalendarzu adwentowym


Hej Moi Drodzy!

Spać już powinnam o tej porze, ale chęć wywiązania się z obietnicy jest silniejsza. Pisałam, że postaram się pokazać przynajmniej zwiastun kalendarza adwentowego 2014, więc muszę dotrzymać słowa i zakasać rękawy do roboty ;)

No cóż, wstyd się przyznać Kochani, ale jestem w tzw. "szczerym polu" w tym temacie i jak to zwykle "będzie na ostatnią chwilę". Przy nieustannym braku czasu jest to niestety już chyba tradycja ale ciągle sobie powtarzam, że przecież zawsze taka zorganizowana byłam ...

Ale, ale, pomysł jest, baza jest, więc mam nadzieję, że jak Wam pokażę o co chodzi i napiszę słów kilka to już wszystko będzie wiadomo. Musicie mi wybaczyć, ale będzie jeszcze związana z tym historia.

Opowieść czas zacząć ;) ... Zainspirowana zdjęciem z jednego wnętrzarskiego pisma, o ile dobrze pamiętam to M jak Mieszkanie (no nie przygotowałam się, wiem, ale nie chce mi się wstawać z kanapy i jej teraz szukać, bo każda minuta snu więcej jest na wagę złota, wybaczycie mi przecież ;)) postanowiłam, że nasz tegoroczny kalendarz będzie z zimowych kapciochów :)




Chodziły za mną mniej więcej od 2 lat, ale albo mi było szkoda pieniędzy albo jak już się zdecydowałam to już ich nie było i tak mi zeszło, ale w tym roku o co to to nie! Ruszyłam do akcji! Co to była za pogoń słuchajcie, gdybym stała z boku i siebie obserwowała to pewnie uśmiałabym się do łez :D

Pojechałam ja sobie do sklepu wyluzowana, no bo przecież jak w połowie listopada mogłoby ich JUŻ nie być w sprzedaży skoro pojawiły się dopiero 2 tygodnie wcześniej?

Ano mogłoby! Mina mi zrzedła, nie dałam za wygraną, biegnę do obsługi: "są na tekstyliach", "OMG to ja mam się wracać przez pół sklepu?", "no tak, przecież je CHCĘ". No to idziemy po raz pierwszy, żeby usłyszeć, że nie ma i nie będzie, bo właśnie wszystkie się sprzedały. 

Wracamy (moje kochane córcie ze mną - były dzielne!), desperacja! Ale zaraz, jak to możliwe? Nie będę ich miała? Trzeci rok z rzędu? O nie! Podejście numer 2. Jest, dzwoni przemiła Pani na dział tekstyliów i mówi, że stoi koło Niej wariatka z dwójką dzieci i ze sklepu nie wyjdzie, jak Jej nie zdejmą tych kapciochów z ekspozycji ;) 

Pozdrowienia należą się Panu, który ze stoicką cierpliwością, a nawet przemiłym podjeściem mierzył jeszcze jeden do drugiego, bo okazało się, że ONE MAJĄ ROZMIARY wrrr Zresztą słuchajcie, ten sam przemiły Pan już kiedyś bardzo nam pomógł i naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem Jego życzliwości!

Sami widzicie, że normalna to ja nie jestem ;)




Teraz kalendarz, jak widzicie na powyższych zdjęciach, kapciochów mam sztuk 4, bo i cztery niedziele adwentu to tak, jak z czterema świeczkami. Przyznacie chyba, że 12 par to byłoby już lekkie przegięcie ;)

Na każdym z czterech kapciochów pojawi się cyferka, którą muszę zrobić, bo się w żadne gotowe nie zaopatrzyłam. Myślałam o czarnej gwiazdce z papieru i białej cyferce, bo Kochani tak, tak, mam nowego kumpla - biały marker ;)

A co będzie w środku? Z pewnością będą niespodzianki dla moich córeczek takie, które pozwolą nam usiąść razem przy stole i spędzić czas razem na wspólnej i kreatywnej zabawie. W zeszłym roku zainspirowała mnie do tego Monika z Home About, ale dla mnie było już wtedy za późno. Pomysł tak mi się spodobał, że w tym roku koniecznie chciałam zrobić to samo u nas.

Zastanawiałam się jak to podzielić i zdecydowałam, że każda niedziela począwszy od najbliższej czyli 30 listopada będzie tym dniem kiedy będziemy wspólnie coś robić. Jestem domatorką i uwielbiam spędzać czas w domu, zwłaszcza na jesień i w zimie, więc z miłą chęcią będziemy w tym roku odliczać do Świąt przez 4 kolejne niedziele.

Można też każdą rzecz z osobna zapakować na każdy dzień i dopiero w niedzielę zasiąść do wspólnych robótek, ale mi nie udało się skompletować aż 24 osobnych elementów tylko raczej zestawy, więc będzie na cztery ;)

Myślałam jeszcze o tym, żeby w takim razie na pozostałe dni zapakować jednak jakieś łakocie, bo wiadomo, że dzieci je uwielbiają, ale jeszcze nad tym dumam ;)

Tak się złożyło, że przy okazji zdjęć kapciochów obfociłam jeszcze naszą zimową już jadalnię. Zapraszam do oglądania :)
















Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tymi opowieściami a opis i zdjęcia kapciochów wystarczą do tego, aby Was zainspirować jeśli zechcecie zrobić coś podobnego u siebie. Na koniec kilka ogłoszeń.

Ogromnie Wam dziękuję za tak liczny udział w wyprzedaży, większość rzeczy już się sprzedała, teraz czeka mnie pakowanie i wysyłka paczek! 

Jest mi niezmiernie miło podzielić się z Wami wspaniałą jak dla mnie wiadomością. Otóż po długim namyśle rozpoczęłam współpracę z firmą Rosenthal Polska. Charakter tej współpracy będzie się opierał głównie na wymianie informacji, doświadczeń, wspólnych tekstach lub nawet wydarzeniach. Polecam Wam również zajrzeć na Rosenthal Blog, gdzie mój blog widnieje w zakładce Blogroll.


1:00 idę spać!
Do miłego!
Iza




Zimowe ocieplacze - futrzaste poduchy

Zimowe ocieplacze - futrzaste poduchy



Ja już nawet nie wiem jak mam pisać, bo tak długo mnie tutaj nie było! Powinnam napisać już dla Was w tym okresie co najmniej trzy posty ... ale zmęczenie dało się we znaki. W ostatnie wieczory zasiadałam do komputera około 22:30 i zasypiałam i tak dzień w dzień!

Wiele razy pytałyście jak ja to robię, że po nocach daję radę pisać, rano do pracy ... no to chyba przyszła pora kiedy jest mi już coraz trudniej to robić. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy i niedługo wszystko wróci do normy.

Nie da się ukryć, że zima się zbilża a wraz z nią więcej w domu tzw. ocieplaczy ;) Nie wiem jak Wy ale ja lubię ten czas, ten klimat, kiedy za oknem plucha i zimno, a w domu ciepło i przytulnie. Domatorka ze mnie to już wiecie, dlatego lubię sobie tą przestrzeń umilać. 

Poducha wpadła mi w ręce przypadkiem - była przeceniona i nie byłam do końca pewna czy w ogóle będzie pasować. Na pierwszy rzut wydawało mi się, że jednak to nie to, ale po kilku dniach stwierdziłam, że mi się podoba :)




Styl skandynawski, najbardziej mi w tej chwili bliski, ma to do siebie, że skóry owcze i futrzaste poduchy to tak naprawdę stały punkt programu niezależnie od pory roku. Zobaczymy jak będzie tym razem. Kremowa poducha i kremowe skóry owcze są u nas na okrągło, ale nie wiem czy i ta poducha przetrwa do wiosny, kto wie ...




I tak kolejny raz okazało się, że mocniejsze akcenty są wskazane po to, żeby nie było za nudno i mdło. Kiedyś tego nie dostrzegałam, bałam się ciemniejszego koloru, a teraz już wiem, że niepotrzebnie.




Jak już jesteśmy przy salonie to muszę Wam również zdradzić, że od dłuższego czasu nie daje mi spokoju stolik i chyba najbardziej skłaniam się ku wersji z palet. Wiem, że są dość oklepane, ale mimo to bardzo mi się podobają. 




Lubię nasz salon chociaż gdybym dzisiaj miała wybierać to chciałabym mieć białą podłogę, wtedy to dopiero byłoby fajnie ...

O, właśnie zauważyłam, że na zdjęciu poniżej widać jakie brudne mamy okna! Miałam je nawet myć dzisiaj ale niestety się nie zebrałam, do tego muszę mieć "dzień", no nic, może za tydzień. 




W tym tygodniu chciałabym zrobić dla dziewczynek kalendarz adwentowy, zwiastun i opis postaram się pokazać wcześniej, gdyby ktoś chciał zrobić podobny, ale relacja z wykonania pewnie dopiero na ostatni dzwonek, bo czasu na wszystko za mało.

Ostatnio dość sporo myślałam o zorganizowaniu wyprzedaży, gdyż nagromadziło się trochę rzeczy, które od dłuższego czasu leżały schowane i raczej nie zapowiada się, żebym miała do nich wrócić. Początkowo myślałam, że się przydadzą, bo w domu jest wiele pomieszczeń, gdzie mogłabym je wykorzystać, ale jednak ostatecznie zdecydowałam, że trzymanie ich nie ma sensu, bo lubię zmiany i ciągle kupuję jakieś dodatki i dekoracje, więc w najbliższych dniach będzie również post z wyprzedażą ;)

To tyle na dzisiaj
Do następnego (mam nadzieję, że szybko)
Iza
Pokój 10 latki - szafa

Pokój 10 latki - szafa


Dzisiaj chciałabym wywiązać się z obietnicy i to niestety z dość solidnym poślizgiem, bo miałam przecież zrobić to w poprzedni weekend a tu następny nadchodzi ;)

Do trzech razy sztuka, bo już dwa dni próbowałam to zrobić ale zasypiałam przy komputerze, dosłownie ... po prostu padałam z sił i nie byłam w stanie nic zrobić ale jest ku temu wytłumaczenie.

Dzień za dniem, tempo ogromne, ciągle coś do zrobienia, a ja w dodatku mam jeszcze mniej czasu niż wcześniej, bo zaczęłam w końcu się ruszać. Jak już pisałam Wam kiedyś, moje zdrowie zaczęło o sobie przypominać już jakiś rok temu. Długo mi zeszło, ale wreszcie się zabrałam za siebie. Najgorzej zacząć, a potem już z górki i muszę Wam przyznać, że sprawia mi to wielką frajdę. Teraz się zastanawiam dlaczego tak długo z tym zwlekałam! No ale, żeby się nie zamartwiać, "lepiej późno niż wcale" o!

Ale wracając do szafy, bo to o niej chcę napisać. Zdecydowaliśmy, że będzie szafa, bo powierzchnia pokoju na to pozwala, a im więcej miejsca na przechowywanie ubrań, tym lepiej, bo mniej się mną i wszystko łatwiej znaleźć nie mówiąc już o tym, że w końcu będę miała garderobę prawie tylko dla siebie ;)

Szafa stoi, jeszcze nie do końca zagospodarowana, bo nie było kiedy się tym zająć. Robimy to stopniowo. Ważne, że już jest, bo i wybrać było trzeba, przywieźć i skręcić przecież.




Szafa to PAX z Ikea. Zastanawiałam się jeszcze nad zakupem najprostszej sosnowej szafy np. w Jysk i pomalowaniem jej, ale z braku odwagi do jakichkolwiek metamorfoz dużych mebli niestety odpuściłam. Może kiedyś nadejdzie ten dzień kiedy nabiorę przekonania i w końcu przerobię kilka mebli w naszym domu, które stoją i sobie na to cierpliwie czekają ;)

Ostatnio, a w zasadzie do 16.11 o ile dobrze pamiętam w Krakowie, ale też chyba w wielu innych miastach, można kupić wyposażenie PAX za 50%. W ten sposób zaoszczędziliśmy 300 zł. Zawsze coś!




Z uwagi na ten rabat zdecydowaliśmy się na mały bajer ;) czyli światło w części, gdzie są drążki do wieszania ubrań. 






Szafa jest na tyle duża, że nawet ubranka dla lalek znalazły już w niej swoje miejsce ;) Myślę, że jeśli chodzi o układ w środku to wszystko widać na zdjęciach, więc nie będę dodatkowo wymieniać. W tym pokoju jest jeszcze dośc pakowna komoda Hemnes, w której są same szuflady dlatego w szafie zdecydowanie więcej miejsca jest na wieszanie ubrań.




A w pokoju zawitała nowa poducha, tym razem nie w moim klimacie ale cóż poradzić, dzieci mają swoje bziki chociaż ja i tak uważam, że to był zakup pod wpływem chwili i niedługo wyląduje w skrzyni tak, jak i pozostałe maskotki i pluszaki ;)




Na koniec chciałabym Wam podziękować za wszystkie przemiłe komentarze pod ostatnimi postami dotyczącymi łazienki. Cieszę się, że mimo pewnych rozwiązań, które już tak naprawdę wyszły z mody i teraz pewnie zrobiłabym je inaczej, udało mi się osiągnąć dość fajny efekt. 


Pozdrawiam Was ciepło
Iza




Elegancja Francja - kosmetyczna dekoracja

Elegancja Francja - kosmetyczna dekoracja


Sławne ale jakże trafne powiedzonko ;) no bo przecież "francuskie" kojarzy nam się zwykle z elegancją, dostojnością i dobrą jakością.

Dzisiaj będzie o mydełkach, tak dość nietypowo, bo z jednej strony walory kosmetyczne i zapachowe a z drugiej świetna dekoracja i dopełnienie stylizacji naszej łazienki.

Zastanawiałam się jak je wyeksponować tak, aby było je nie tylko widać w pełnej krasie, ale również chciałam, żeby ich wspaniały zapach roznosił się w powietrzu.

No i wymyśliłam! Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedy byłyśmy nad morzem, mąż sprzątał w pewnym garażu i tam natknął się na różne ciekawe przedmioty a w zasadzie perełki. Jak ja uwielbiam takie znaleziska i ten przebłysk kiedy uda mi się dla nich znaleźć fajne zastosowanie :D

Mowa o drewnianej tacy w kształcie liścia, wykonanej z jakiegoś rodzaju drewna egzotycznego, być może to drewno kokosowe. Była dość zabrudzona przez co nie było widać słojów, więc przetarłam ją bardzo drobnym papierem ściernym i posmarowałam niewielką ilością oliwy.



Zapach roznosi się w całej łazience, a ja przekonuję się, że jednak mocniejsze akcenty kolorystyczne znakomicie dodają wnętrzu walorów estetycznych i są taką kropką nad "i". 

Mydełka jak się zapewne domyślacie to produkty naturalne, na bazie olejów roślinnych. Te, które widać na zdjęciach to mydełka marsylskie: algi morskie, kokos, ośle mleko, guarana, zielona glinka i olej z kiełków pszenicy.




Ciekawa jestem czy domyślacie się gdzie można kupić takie mydełka ;) Oczywiście w sklepie Moja Mała Francja, z którym mam przyjemność współpracować od niedawna.

Dorota - właścicielka sklepu była bardzo zadowolona z naszej pierwszej formy współpracy czyli z konkursu rocznicowego, jego przebiegu i mojego opisu sklepu, no i nie dała Kobita za wygraną ;) - musiałam wybrać też coś dla siebie, bo by mi żyć nie dała hehe ;)

I tak zupełnie nieoczekiwanie, ale bardzo trafnie zrobiłam prezenty moim obu córkom, bo lampion, który widzieliście w poprzednim poście (tutaj) zaparkował w pokoju Alicji, zaś Asia wprost kocha pachnące mydełka, był nawet czas kiedy je zbierała i wciąż nowe przynosiła skąd tylko się dało ;), więc jest nimi zauroczona ;)

A jak prezentują się mydełka w naszej łazience? Zobaczcie sami!






Ja jestem zadowolona bardziej niż myślałam, tego akcentu właśnie mi tutaj brakowało. Nie sądziłam, że będzie mi się tak podobać, nie mówiąc o tym jak teraz pięknie pachnie!






A Wy co sądzicie o takiej dekoracji? Jak Waszym zdaniem komponuje się ona w naszej łazience? Czy widzicie taki akcent u siebie? A może macie u siebie takie drewniane przedmioty, które warto byłoby "odkurzyć" i fajnie wykorzystać? Ciekawa jestem Waszych opinii. 

Pozdrawiam ciepło
Iza

 ♥ ♥ ♥

Pokój 10 latki - kolejna odsłona

Pokój 10 latki - kolejna odsłona


i tak naprawdę pewnie nie ostatnia, jednej to chyba nawet Wam nie pokazywałam ;), bo przez wiosnę i lato była tutaj mięta, a dzisiaj królują iście skandynawskie kolory i wzory.

Sporo się zmieniło od pierwszej wersji po remoncie, dla przypomnienia tutaj Mamy nowy dywan, reflektor koło łóżka, dzisiaj nawet przyjechała szafa, ale na razie jej nie pokazuję, bo "się montuje".



Dywanik w czarno-białe pasy przywędrował do pokoju Ali z salonu, podobnie jak poduchy, ja już planuję nowe do salonu, więc na jakiś czas tutaj będą miały dobrze szczególnie, że właścicielce bardzo się podoba!

Pokój bardzo się ożywił i nabrał pazura, a ten dywan w szachownice (Ikea) był naprawdę strzałem w 10! Nie planowaliśmy wcale zmieniać dywanu w tym pokoju, robiliśmy inne zakupy kilka miesięcy temu, ale jak go zobaczyłam to od razu drapnęłam (dosłownie, bo leżał jeden jedyny po drodze porzucony, czekał na nas ;)).





Na półce też przemeblowanie, ostatnio w TK Maxx namawiałam Alicję na duży czarno-biały zegar ale miała zły humor i chyba, żeby mi zrobić na złość stwierdziła, że Jej się nie podoba ;)

Ale nie ma tego złego, zegar pewnie się znajdzie taki, co nam tutaj spasuje, a dzisiaj mamy za to piękny biały domek - lampion! Przyjechał do nas ze sklepu Moja Mała Francja, który mam nadzieję znacie już bardzo dobrze po ostatnim konkursie ;) A jeśli nie to zaglądnijcie koniecznie, bo naprawdę warto!

To jest nasz pierwszy lampion - domek i muszę Wam powiedzieć, że bardzo przypadł mi do gustu, nie mówiąc już o dziewczynkach! Dobrze, że Asia uwielbia pachnące mydełka, bo tak to pewnie byłby problem ale o mydełkach napiszę innym razem ...








Domek jest przede wszystkim bardzo lekki i ma fajne przetarcia, które podkreślają zamierzoną niedbałość, świetnie wpasowuje się w klimat skandynawski, będzie również doskonałym akcentem na zbliżające się Święta!






Kończę Kochani bo zasypiam przy kompie (dosłownie).
Trzymajcie się zdrowo i ciepło!
Iza
Porady wnętrzarskie - neutralna baza

Porady wnętrzarskie - neutralna baza


Witajcie kochani!

Dzisiaj szczególny dzień, pewnie większość z Was właśnie w rozjazdach, a ja korzystając z przerwy między wizytą na jednym cmentarzu a drugim, dokańczam właśnie post dla Was.

Chciałabym poruszyć dzisiaj temat neutralnej bazy we wnętrzach czyli w miarę neutralnych kolorów ścian i podłóg. Jest to pierwsza i podstawowa kwestia, o której zawsze wszystkim powtarzam, bo uważam, że zdecydowanie jest to bardzo istotne szczególnie, że wciąż na rynku pojawiają się nowe produkty, moda zmienia się tak często, że trudno za nią nadażyć, zmieniają się również nasze gusta.

Oczywiście bardzo istotne jest również odpowiedzenie sobie na pytanie - jakie kolory lubię? w jakich kolorach najlepiej się czuję i odpoczywam? jakie kolory wywołują u mnie awersję itd.

O ile ściany jest zmienić łatwiej - np. malowanie, ciut trudniej jest już z tapetami, ale powiedzmy, że jak się chce to można też szybko odmienić wnętrze, jednak z podłogami już nie jest tak łatwo...

Blisko 6 lat temu, kiedy to nadszedł etap wykańczania naszego domu czyli ten zdecydowanie przyjemniejszy dla kobiet ;), nie miałam jasnej wizji tego, jak miał wyglądać, nie zaglądałam jeszcze wtedy na blogi, nawet pism wnętrzarskich nie oglądałam tak dużo, nie mówiąc o tym, że nawet by mi do głowy nie przyszło, że kiedyś założę bloga o tej tematyce i że stanie się to moją wielką pasją! 

Teraz oczywiście tego żałuję, bo zapewne miałabym w domu dużo więcej elementów, które teraz tak bardzo mi się podobają np. białe podłogi, białe drzwi, inną barierkę na schodach ...

Jednak wiedziałam wtedy jedno - JASNE I NEUTRALNE kolory po to, aby ta baza stwarzała mi w przyszłości wiele możliwości. Udało się powiedzmy w 80%, bo np. do aneksu kominkowego już dałam się w sklepie zwieść i kupiliśmy na podłogę dość ciemny (jak dla mnie) kolor.

Pokażę Wam dzisiaj łazienkę, która chyba zdaje się być najlepszym przykładem na to, że ta neutralna baza daje spore pole do popisu. Fajnie się złożyło, bo w końcu mogę pokazać Wam szersze kadry, a to za sprawą kinkietów, które w końcu wybrałam (!). Zajęło mi to jakieś 2 lata?




Poznajecie? Sądzę, że tak, ale na wszelki wypadek - świetne lampy w stylu industrialnym wykonane z materiałów z odzysku można kupić w Zorki Factory

No właśnie i tutaj właśnie zbieżność z tematem dzisiejszego posta. Otóż dwa lata temu kiedy w końcu zebraliśmy fundusze na wykończenie górnej łazienki, styl industrialny był całkowicie poza moim zasięgiem. Nawet nie zwracałam na niego uwagi i może dobrze się stało, że tak długo nie mogłam się zdecydować na te kinkiety ...


 

Nasza łazienka już w zasadzie niemodna, bo płytki do sufitu są obecnie faux pas, wzory kwiatowe też już dawno wyszły z mody, ale jak się baba uprze ;) to nie jest aż tak źle i da się dodatkami ten swój styl jakoś wydobyć ;)

Dlatego uważam, że tak ważnym jest przemyślenie tych kolorów zwłaszcza na podłogach, bo jest to zdecydowanie bardziej skomplikowana akcja remontowa. Dla bardziej otwartych na nowości może i nie, bo są już przecież dostępne farby do malowania płytek, są też i powłoki, którymi można pokrywać wszystkie powierzchnie, jak np. ta, którą zaprezentowała firma Veda Concept podczas MeetBlogin. Trzeba jednak pamiętać, że takie zmiany zawsze wiążą się z większą inwestycją.

Neutralna nie oznacza wcale jasna, bo są osoby, które lubią ciemniejsze barwy, chodzi tylko o to, żeby przemyśleć kwestię mocnego kontrastu lub mocnych barw na ścianach i podłogach.








No dobrze, ale przecież mogłabym zrobić wszystko po prostu na biało i nie byłoby problemu, można szaleć do woli. Prawda! Ja w sumie chciałam białe płytki, ale nigdzie wtedy nie udało mi się znaleźć nic co by mnie zadowalało, więc są białe przyszarzałe ;) Ale pomyślcie co by było gdybym zrobiła np. czekoladowy brąz z kremem? ... nie byłoby już tak łatwo wtrącić styl skandynawski z elementami industrial ... Dlatego tak ważne jest, aby to dobrze przemyśleć :)

Wcale nie twierdzę, że ja to dobrze przemyślałam, ale udało mi się wybrnąć tak, żeby bardzo nie żałować.




A co z soczystymi kolorami? Zdecydowanie odradzam je na ścianach i namawiam na to aby eksperymentować z kolorami poprzez dodatki. Znacznie prostsze, mniej kosztowne i można zmieniać do woli. Ja też tak próbowałam, raz w tej łazience leżały sobie soczysto - miętowe dywaniki, mam nawet takie ręczniki, ale skrzętnie je chowam, bo po prostu się nie przekonałam.




Te drzwiczki jak nie były pomalowane tak nie są, tak mi schodzi ...




Podsumowując, dobrze pamiętać o następujących sprawach przy urządzaniu wnętrz:

1. Jakie kolory lubię ja a jakie pozostali domownicy?
2. Jakich kolorów zdecydowanie nie lubię?
3. Jaki lubię styl, na jaki mogę się otworzyć w przyszłości, a jaki zdecydowanie jest poza moim obszarem zainteresowań?
4. Czy lubię zmiany we wnętrzach? Czy chcę często coś modyfikować?
5. Czy jestem podatny na modę i trendy wnętrzarskie?

Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania okażą się pomocne w planowaniu urządzania Waszych domów i mieszkań lub kolejnego remontu ;)


Piszcie i komentujcie, jestem ciekawa Waszych opinii.

Bezpiecznego i ciepłego weekendu i udanych powrotów do Waszych domów!
Pozdrawiam ciepło
Iza

Copyright © lifespace(r) , Blogger